Po tej
wiadomości na placu nie pozostała żywa dusza.
Nic dziwnego. Tylko ja,
oczywiście zostałam i pewien kundel, który niezbyt był zainteresowany chaosem
i zamieszaniem . No nic. Nie miałam nic
do roboty tylko iść do tego…Klarka. Zajrzałam do mego poniszczonego plecaka.
Zapomniałam karty( w tym stuleciu trzeba posiadać karty by móc pójść do
lekarza). I taki pech miałam od rana na początku potknęłam się o moją włochatą,
czarną kulkę tzw. Kot, a później zalałam płatki sfermentowanym mlekiem. Widać było,
że pech mnie tego dnia nie opuszczał. Stanęłam i rozejrzałam się . Po ulicach
chodzili tylko nieliczni. Można by powiedzieć „Ci odważni” .Pomyślałam więc że
zajdę więc do mojego "starego przyjaciela" Braina. Pamiętam jakby wczoraj kiedy
biegaliśmy z żabami za Phoebe i Nathanem. Mieliśmy wtedy może po 9, 10 lat. A
teraz mamy po 17,18 lat i nadal biegamy (z tym razem) z ropuchami za Erykiem i
nadal Phoebe. A oni a raczej tylko Fi-fi ucieka z krzykiem. Zaszłam więc do
małego, zielonego domku gdzie właśnie mieszkał on.
ładny dom :D
OdpowiedzUsuńPięknie :3
OdpowiedzUsuńWciągające
OdpowiedzUsuńEm vaig enamorar d'
OdpowiedzUsuńYyyyyyyy... Dzięki :)
Usuń