piątek, 24 maja 2013

Po tej wiadomości na placu nie pozostała żywa dusza.  Nic dziwnego. Tylko ja,  oczywiście zostałam i pewien kundel, który niezbyt był zainteresowany chaosem i zamieszaniem  . No nic. Nie miałam nic do roboty tylko iść do tego…Klarka. Zajrzałam do mego poniszczonego plecaka. Zapomniałam karty( w tym stuleciu trzeba posiadać karty by móc pójść do lekarza). I taki pech miałam od rana na początku potknęłam się o moją włochatą, czarną kulkę tzw. Kot, a później zalałam płatki sfermentowanym mlekiem. Widać było, że pech mnie tego dnia nie opuszczał. Stanęłam i rozejrzałam się . Po ulicach chodzili tylko nieliczni. Można by powiedzieć „Ci odważni” .Pomyślałam więc że zajdę  więc do mojego "starego przyjaciela" Braina.  Pamiętam jakby wczoraj kiedy biegaliśmy z żabami za Phoebe i Nathanem. Mieliśmy wtedy może po 9, 10 lat. A teraz mamy po 17,18 lat i nadal biegamy (z tym razem) z ropuchami za Erykiem i nadal Phoebe. A oni a raczej tylko Fi-fi ucieka z krzykiem. Zaszłam więc do małego, zielonego domku gdzie właśnie mieszkał on. 

5 komentarzy: